<added 28 September 2011>
Literatura, kultura i język polski w kontekstach i kontaktach światowych
III KONGRES POLONISTYKI ZAGRANICZNEJ
Poznań, 8–11 czerwca 2006 roku
Praca zbiorowa pod redakcją:
Małgorzaty Czermińskiej
Katarzyny Meller
Piotra Flicińskiego
ALEKSANDRA SAWICKA, OSLO
Jeremi Wasiutyński i jego monografia Kopernik – twórca nowego nieba
Jeremi Wasiutyński jest dziś osobą w Polsce
zupełnie nieznaną. Mimo że był Polakiem i ciągle na obczyźnie podkreślał swoje
polskie korzenie, jego nazwisko wydaje się znane głównie w Norwegii.
Wasiutyński był postacią niezwykłą – nie tylko z powodu sędziwego wieku,
jakiego dożył, ale przede wszystkim ze względu na swoją renesansową wręcz
potrzebę poznania i zrozumienia świata we wszystkich jego aspektach.
Jeremi Maria Franciszek Wasiutyński[1] przyszedł na świat 5 pażdziernika 1907 roku[2] w Warszawie. Jego rodzicami byli Aleksander Feliks Hieronim Marceli Wasiutyński (1859–1944) i Klotylda Stefania Eufemia z Romockich (1874–1963). Ojciec Wasiutyńskiego Aleksander był profesorem kolei żelaznej na Politechnice Warszawskiej, światowej sławy ekspertem kolejnictwa, autorem projektu przebudowy warszawskiego węzła kolejowego. Starszy brat Jeremiego, Zbigniew (1902–1974), również zajmował się naukami technicznymi – był profesorem budowy mostów na Politechnice Warszawskiej, autorem wielu publikacji z tej dziedziny. Na cześć ich obu Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Komunikacji Rzeczpospolitej Polskiej ustanowiło prestiżowy Medal im. Aleksandra i Zbigniewa Wasiutyńskich.
Jeremi Wasiutyński złożył egzamin maturalny w Gimnazjum Ziemi Mazowieckiej w Warszawie. Początkowo podzielał on zainteresowania ojca i starszego brata związane z naukami ścisłymi. Jako maturzysta wydał własnym sumptem niewielką broszurę Jak zbudowałem reflektor astronomiczny. Na Uniwersytecie Warszawskim rozpoczął jednocześnie studia z dziedziny matematyki, fizyki i astronomii. Jego praca magisterska Gwiazda zmienna AK ea Herculis łączyła w sobie wszystkie te dziedziny. Po ukończeniu studiów, w latach 1931–1934, Wasiutyński pracował jako praktykant w Polskich Zakładach Optycznych w Warszawie. Jednocześnie wraz z profesorem Michałem Kamińskim przygotowywał podręcznik astronomii. W roku 1935 wyznaczył sobie niezwykle trudne zadanie – napisanie wyczerpującej monografii na temat największego uczonego, jakim szczyci się Polska – Mikołaja Kopernika. Książka ukazała się w 1937 roku, zaś w marcu następnego roku, nie bez protestów ze strony jej krytyków, otrzymała nagrodę «Wiadomości Literackich» jako najlepsza książka 1937 roku.
Ponieważ głównym obszarem zainteresowań Jeremiego Wasiutyńskiego była astrofizyka – kierunek, którego wówczas nie wykładano na Uniwersytecie Warszawskim – zdecydował się on, za namową jednego z astrofizyków belgijskich, wyjechać do Norwegii, by rozpocząć studia doktoranckie w Instytucie Astrofizyki Teoretycznej Uniwersytetu w Oslo, kierowanym przez Sveina Rosselanda. Była to wówczas najlepsza tego typu placówka w całej Europie. Wasiutyński, który już pisząc swojego Kopernika, udowodnił, że ma zdolności lingwistyczne, szybko nauczył się języka norweskiego. Jednocześnie starał się również poznać Skandynawię, gdzie – jak się później okazało – przyszło mu mieszkać do końca życia. Zafascynowany światem północy wyruszył na samotną wyprawę po Grenlandii, którą po latach nazwał «konfrontacją z czymś nienaruszonym przez ludzkie zaprzeczenie prawdy»[3].
Druga wojna światowa zastała Wasiutyńskiego w Norwegii. Młody naukowiec, który nie przeszedł żadnego przeszkolenia wojskowego, a w razie inwazji otrzymać miał przydział do fabryki optycznej, rozważał możliwość powrotu do ojczyzny. Ostatecznie jednak został w Oslo. Zarobkował pisaniem artykułów popularnonaukowych do pism norweskich i duńskich. W czasie wojny zrodził się też pomysł – powodowany przede wszystkim względami finansowymi – przygotowania obszernego wprowadzenia do nauk astronomicznych wraz z sylwetkami najważniejszych uczonych. Napisane po norwesku zaledwie kilka lat po przyjeździe Wasiutyńskiego do tego kraju i wydane w latach 1943–1944 trzytomowe dzieło nosiło tytuł Verden og geniet (Świat i geniusz). Choć sam Wasiutyński później niezbyt sobie cenił tę pracę, nazywając ją «mieszaniną»[4], przez długie lata była ona jedną z najbardziej poczytnych książek popularnonaukowych w Norwegii.
W 1946 roku Jeremi Wasiutyński otrzymał obywatelstwo norweskie. W 1948 roku obronił rozprawę doktorską Studies in Hydrodynamics and Structure of Stars and Planets (Studia nad hydrodynamiką i strukturą gwiazd i planet). Po uzyskaniu doktoratu otrzymał liczne propozycje stanowisk na polskich uczelniach, m.in. profesurę astrofizyki teoretycznej w Warszawie, docenturę geofizyki teoretycznej w Krakowie. Jednak zainteresowanie nauką w znacznie szerszym tego słowa znaczeniu niż to, do którego sprowadzają się poszczególne dziedziny wiedzy, sprawiło, że Wasiutyński odrzucił te propozycje[5]. Doszedł do wniosku, że nauki ścisłe nie odzwierciedlają w pełni prawdziwego obrazu świata, dlatego zaczął też zajmować się innymi dziedzinami wiedzy. Poszczególne gałęzie wiedzy porównywał do cegiełek: «Te cegiełki są pożyteczne, o ile jest to środek, by budować nas samych, nasz własny proces, by zbudować poznanie»[6]. Zgłębiał filozofię, psychologie, antropologię, archeologię. Kilka lat później otrzymał propozycję objęcia wysokiego stanowiska w Instytucie Astrofizyki Teoretycznej w Oslo, którą również odrzucił.
W 1963 roku, znów z powodów finansowych, wydał kolejną książkę popularnonaukową, zatytułowaną Universet (Wszechświat). Rok później otrzymał niewielkie stypendium rządowe, z którego utrzymywał się do końca życia. Przed szereg lat prawie nic nie publikował, zajmując się jedynie opracowytiwaniem swojej teorii poznania świata, którą określił jako «pewnego rodzaju analizę człowieka na różnych poziomach, nie tylko na poziomie fizycznym, ale także na poziomie różnych jego konstytucji, np. prefizycznej, która jest bardzo skomplikowana, a która się czasami objawia w różnych zjawiskach anormalnych». Zawarł ją w swoich dwóch ostatnich książkach The Speech of God (Mowa Boga) i The Solar Mystery (Tajemnica słoneczna). W ostatnich miesiącach życia Wasiutyński podjął ponownie starania o wznowienie swojej monografii Mikołaja Kopernika. Jeremi Wasiutyński zmarł w Oslo 8 kwietnia 2005 roku w wieku 97 lat, do końca zachowując jasność i przenikliwość umysłu.
Chciałabym w tym miejscu poświecić parę uwag książce Jeremiego Wasiutyńskiego Kopernik – twórca nowego nieba, ponieważ jest ona – choć pisana na samym początku kariery naukowej autora – doskonałą ilustracją Wasiutyńskiego jako człowieka i pisarza. Rozpoczynając w 1935 roku, w wieku zaledwie 28 lat, pisanie monografii Mikołaja Kopernika, podjął się Wasiutyński zadania niezwykle trudnego. Chcąc ponownie powołać do życia jednego z najznamienitszych uczonych, którego odkrycie przyczyniło się do zmiany spojrzenia na świat, musiał zapoznać się z tomami starodruków, mnóstwem opracowań, a także przeprowadzić własne, jak się okazało – dość kontrowersyjne – badania. Lektura Kopernika daje czytelnikowi obraz umiejętności Wasiutyńskiego: już jako młody człowiek wykazał się on doskonalą znajomością wielu języków, w tym także łaciny i greki. Świetna znajomość astronomii pozwalała mu odnajdywać tok rozumowania Kopernika i rozwój jego przełomowej teorii.
Myli się ten, kto zechce potraktować Kopernika jaka książkę nudną, pelną łacińskich cytatów i niezrozumiałych zapisków astronomicznych. Jeremi Wasiutyński, odtwarzając życie uczonego, chciał też przedstawić realia świata, w którym żył Mikołaj Kopernik. Jest więc ta monografia również barwnym opisem renesansowego świata we wszystkich jego przejawach. Oto jeden z przykładów:
Wieże licznych kościołów z daleka już zwiastowały Toruń. Kto jechał rzeką albo przybywał lądem z Polski lub Niemiec i czekał na prom po drugiej stronie Wisły, ten zwracał uwagę przede wszystkim na środek miasta z olbrzymią wieżą św. Jana i smukłą, ostrokończystą wieżą ratuszową, na lewo od niej. Wzdłuż rzeki szedł mur z blankami, czworokątnymi basztami i bramami. Jedną z baszt, pochyłą w pozycji trykającego barana, nazywano Bockende Turm. Na zachód od niej widać było rondel Bramy Starotoruńskiej. W przeciwną stronę od środka miasta, ku wschodowi, wzrok napotykał kościół św. Mikołaja przy klasztorze dominikanów i ruiny zamku krzyżackiego, zburzonego w roku 1454. Za nimi wznosiły się mury Nowego Torunia, który tworzył ze Starym jakby dwa miasta pod jednym zarządem. Wzgórza nad brzegiem Wisły dalej ku wschodowi i północy pokryte były winnicami. Rzeką ciągnęły tratwy ze zbożem, węgierską rudą żelazną i miedzianą, drzewem, popiołem, dziegciem, woskiem i miodem – produktami pól, gór i lasów rozległej Rzeczypospolitej. Statki ładowne rybami, zamorską tkaniną, suknem, korzeniami, wyrobami ze szkła i srebra, otoczone eskortą zbrojną szły pod prąd ze wzdętymi żaglami. Przybysze z wiejskiej głuszy z daleka już podziwiali miasto, którego widok opisał później Klonowic we Flisie[7].
W innym miejscu, cytując za traktatem De IV dicijs Natiuitatum Antoniusa de Montułmo, astrologa z pierwszej połowy XV wieku, Wasiutyński opisuje mieszkanki Bolonii, w której studiował Kopernik. Po przybyciu do miasta
dziwił się przybysz z północy władczemu i śmiałemu spojrzeniu kobiet o szerokich czołach, kwadratowych podbródkach i mocnym zarysie głowy, wspartej na szyi grubej i prozaicznej. Nie darmo kobiety bolońskie podawano za przykład urodzonych pod znakiem Byka! Ale ich duże, czarne oczy lśniły inteligencją i zaborczością spod pięknych łuków brwi. Głos miękki, a przy tym jakby z lekka zachrypły, i szeroki wykrój nozdrzy zdawały się świadczyć o namiętności. Przywykłemu do widoku nieokrzesanych i «zimnych» niewiast Rzeczypospolitej, na które tak skarżyli się powracający z Italii Polacy – wszystkie zdawały się piękne. Kosztowne stroje, których zbytkowność przepisana była przez normy przyzwoitości, stanowiły właściwą oprawę dla ich wypielęgnowanych i uszminkowanych twarzy. A ponieważ i wtenczas «mężczyźni woleli blondynki», więc w słońcu widać było wszędzie odkryte głowy kobiet, które złotem jego promieni chciały wzmocnić działanie rozjaśniających płynów kosmetycznych[8].
Zaletą książki Wasiutyńskiego są nie tylko barwne i przemawiające do czytelnika opisy, ale też w dość przystępny sposób przedstawione odkrycia Kopernika. Skontrolowane przez Kopernika rachunki kustodii warmińskiej (w tym rachunek za naprawę kandelabra w katedrze fromborskiej) zestawione z innymi informacjami (m.in. treścią De revolutionibus) pozwoliły Wasiutyńskiemu zrekonstruować nader prawdopodobną sytuację:
W roku 1524 naprawiano wielki kandelabr w katedrze fromborskiej. Przyglądając się tej robocie, Kopernik zwrócił uwagę na złożone ruchy, wykonywane przez części kandelabra przy potrąceniu. Kandelabr obracał się na sznurze (tak właśnie jak ów «świat wiszący» – tylko że to nie niebo, jak myśleli inni, ale sama Ziemia była zawieszona), a lichtarze, wiszące na jego obwodzie, także kołysane, zataczały kręgi tej samej średnicy, ale dwa razy szybciej i w przeciwnym kierunku. Każdy lichtarz przywodził na myśl planetę, krążącą ruchem wstecznym po epicyklu równych rozmiarów, co koło unoszące. Otóż Kopernika uderzyło wtedy, że ruch wypadkowy lichtarza odbywał się po linii prostej i zupełnie przypominał zwykłe wahania ciał zawieszonych. Zabrał się do rachunków i dowiódł prostoliniowości tego ruchu. Że jest on harmoniczny, taki jak ruch wahadła, to mógł tylko odgadnąć ze spostrzeżeń. Jeżeli jednak – rozumował teraz – ten motus librationis daje się złożyć z jednostajnych ruchów kołowych, to w takim razie ma on nobilitację niebieską i prawo wstępu w świat gwiaździsty[9].
Pisząc swą książkę o Koperniku, Jeremi Wasiutyński posiłkował się przede wszystkim źródłami z czasów Kopernika i jego potomnych. Ważnym źródłem informacji o wielkim astronomie są np. należące do niego książki z własnoręcznymi notatkami właściciela. Wasiutyński nie tylko odczytał te notatki, ale także wykazał, że część z nich nie była prowadzona ręką uczonego. Tak było m.in. w przypadku Kalendarium Regiomontana, książki, która początkowo należała do Kopernika (prawdopodobnie nabył ją jako student jeszcze w czasach krakowskich), a potem dostała się do zbiorów zafascynowanego astrologią i okultyzmem Hildebranda Ferbera, by po jego śmierci powrócić do prawowitego właściciela. Na jednej z kart zanotowano łamaną polszczyzną frazę «bok pomagay». Przez wiele lat uważano, że słowa te napisał sam Kopernik, co dowodzić miałoby jego polskości. Tymczasem Wasiutyński, zapoznawszy się z owym Kalendarium, stwierdził, że charakter pisma, jakim zanotowano te słowa, różni się od charakteru pisma Mikołaja Kopernika. Utwierdziła go w tym przekonaniu ekspertyza grafologiczna. Okazało się, że ta, jak i wiele innych notatek (zwłaszcza zapisków o charakterze codziennym), pochodzi od Ferbera, a nie od Kopernika. Zresztą Wasiutyński badał nie tylko charakter pisma, ale i oprawę książki[10], wszystko po to, by odnaleźć jak najbliższą prawdy historię Kopernika.
Analiza zapisków w książkach należących do Kopernika pozwoliła też ukazać uczonego jako adepta medycyny. Kopernik studiował medycynę na Wydziale Lekarskim w Padwie. W zachowanych pięciu księgach medycznych, które przed wiekami były własnością Kopernika, zanotował on wiele recept i sposobów na zwalczanie różnych dolegliwości[11]. Niektóre z nich były całkiem zabawne, jak np. ta: «Sadło wieprza albo woła, gotowane przez chwilę z oliwą i namaszczone powyżej pępka, sprowadza wymioty, a poniżej pępka – wypróżnienie»[12].
Od wieków trwa między Polakami a Niemcami spór o to, jakiej narodowości był Mikołaj Kopernik. W swojej monografii Jeremi Wasiutyński podał w wątpliwość polskość uczonego. Już samo nazwisko astronoma wywodzi autor od niemieckiego sława Kopper, czyli «miedź». Protesty, jakie pojawiły się po wydaniu książki w 1937 roku, zmusiły jej autora do umieszczenia w wydaniu drugim, poprawionym, informacji, która ostatecznie powinna wyjaśnić punkt widzenia Jeremiego Wasiutyńskiego na kwestię narodowości Kopernika. Pozwolę sobie tutaj zacytować słowa autora:
Narodowość nie jest pojęciem naukowym w tym sensie, co na przykład język. Z braku obiektywnych kryteriów do jej wyznaczenia pozostaje nam uciekać się do udokumentowanych samookreśleń. Nie zachowało się po Koperniku ani jedno słowo pisane po polsku, natomiast cały szereg listów i rozpraw pisanych po niemiecku, nie mówiąc już o licznych pismach i samym jego nieśmiertelnym dziele, pisanych po łacinie. Z drugiej strony wiemy, że zarówno on, jak i jego najbliższa rodzina, należąca do patrycjatu pruskiego, szukali oparcia w koronie polskiej przeciw terytorialnym zakusom zakonu krzyżackiego. Jak wielu ówczesnych mieszkańców Torunia, byli oni związani pochodzeniem z Krakowem, którego mieszczaństwo było podówczas przeważnie niemieckojęzyczne, a jednocześnie byli skłonni uważać kraj nazywany Prusami, którego stolicą był Toruń, za swoją ojczyznę.
Ówczesne «Prusy» były zamieszkane na zachodzie przez mieszaną ludność słowiańskoniemiecką, i tylko na swym przeważnie niemieckojęzycznym wschodzie pokrywały się z ziemią starożytnych Prusaków (należących do litewskiej grupy językowej), których resztki istniały tam jeszcze za czasów Kopernika. Ludność tych ówczesnych Prus, częściowo należących do korony polskiej, a częściowo tylko zależnych od niej, określała się po niemiecku jako Preussere i była jedną z siedmiu głównych grup językowych ówczesnej Rzeczypospolitej. Samo nazwisko rodowe wielkiego astronoma brzmiało autentycznie Koppernick lub Koppernigk, a tylko z łacińskiej formy humanistycznej Copernicus zostało spolszczone na Kopernik. W związku z tym warto sobie uprzytomnić, że wielonarodowość Rzeczypospolitej «złotego wieku» była jedną z podstaw jej potęgi[13].
Tak więc Mikołaja Kopernika uważać należy raczej za mieszkańca Prus i wiernego poddanego władców polskich. Biorąc pod uwagę pojęcie narodowości, jakie utrwaliło się dopiero w XIX wieku, nie sposób uznać Kopernika ani za Polaka, ani za Niemca. Pozostaje jedynie poczucie dumy, że uczony działał na ziemiach, które dziś wchodzą w skład państwa polskiego. Doskonale kwestię narodowości Mikołaja Kopernika podsumował jeden z recenzentów książki:
[…] największa zasługa i zaleta książki Wasiutyńskiego leży właśnie w jego uczciwym, zasadniczym podejściu do sprawy narodowości astronoma, które jest czymś zgoła innym niż było przed czterema wiekami. Dlatego też jedynie trafnym wydaje się określenie Kopernika, jakie daje autor, nazywając go: Niemcem z języka. Prusakiem z patriotyzmu, a z psychiki Europejczykiem, tkwiącym korzeniami w kulturze antyku[14].
Inną sprawą, która stała się przyczyną poruszenia wśród krytyków, były niekonwencjonalne metody badawcze Jeremiego Wasiutyńskiego. Chcąc mianowicie poznać nieznane epizody z życia Kopernika, autor posłużył się seansami psychometrycznymi z udziałem popularnego wówczas jasnowidza Stefana Ossowieckiego. Polegały one na tym, że jasnowidz (nazywany przez Wasiutyńskiego «sensytywem») dotykając ręką przedmiotów – w tym wypadku książek – należących do Kopernika, miał «widzieć» zdarzenia związane z właścicielem tych przedmiotów. Jednak pamiętać należy, że Wasiutyński nie traktował spotkań z Ossowieckim jako źródła informacji, a raczej jako ciekawostkę[15], która mogłaby naprowadzić go na kolejne tropy. Jednocześnie jednak dawał do zrozumienia, że metoda, którą się posłużył, może współczesnym wydać się śmieszna i mało naukowa, ale nauka się rozwija, i to, co dzisiaj «śmieszy, tumani, przestrasza», może za jakiś czas wydać się całkiem naturalne. Jeremi Wasiutyński był niewątpliwie osoba otwartą na wszelkie możliwe metody badawcze[16].
Książka ukazała się w 1937 roku, ale dopiero przyznanie jej nagrody «Wiadomości Literackich» w roku następnym wywołało poruszenie. W recenzjach, które przychylnie potraktowały Kopernika Jeremiego Wasiutyńskiego, chwalono przede wszystkim niezwykły dar kreślenia tła wydarzeń i postaci, z którymi stykał się Mikołaj Kopernik:
Wasiutyński to urodzony narrator. Zna doskonale wagę słowa, umie ożywić zdania ciepłą, pulsującą krwią, opisuje świat, ludzi, zdarzenia z niezwykłym wyczuciem plastyczności. Nie ma w tej książce rozdziałów nudnych, nawet strony, gdzie autor referuje rozwój obserwacji astronomicznych Kopernika, czyta się z napiętą uwagą, nie można ich pominąć, wrastają one zbyt silnie w pelen dynamiki organizm tej wspaniałej monografii.
Dzieło o Koperniku nosi charakter popularny, ale gdy zważymy obszar zawartego w nim materiału, określenie to wydaje się krzywdzące, nazwałbym je raczej pracą człowieka, który pociągający dar słowa zespolił z wielką wiedzą i dzięki temu mógł nieporównanie ukazać przed nami sylwetkę wielkiego badacza nieba[17].
Podobną opinię na temat daru opowiadania, jaki posiadał Jeremi Wasiutyński, miał recenzent «Wiedzy i Życia»,który pisał:
Niewątpliwie wielką zaletą monografii Wasiutyńskiego jest jej szeroki zakres, chęć jak najdokładniejszego odmalowania tła i atmosfery, w jakiej obracał się Kopernik. Daje nam więc autor cały szereg dobrze naszkicowanych postaci i wydarzeń, luźno na pozór związanych z twórczością astronoma. Mimo to nie popada w chaotyczność, choć chronologiczne, a nie rzeczowe traktowanie prac biograficznych tego rodzaju nie zawsze bywa szczęśliwe[18].
Jedną z przychylnych Kopernikowi recenzji był artykuł Mariana Borena opublikowany w «Nowym Dzienniku». Autor recenzji zastrzegł, że z powodu niewystarczającej wiedzy nie jest w stanie ustosunkować się w pełni do książki Jeremiego Wasiutyńskiego, niemniej jego tekst miał wydźwięk pozytywny. Recenzent chwalił autora za dociekliwość, zwłaszcza na polu wykorzystania nowych metod badawczych. Boren pisał «Korzystając z najnowszych osiągnięć wiedzy, przy pomocy teorii Freuda i Kretschmera, wyciąga Wasiutyński z posiadanych źródeł i danych o życiu Kopernika wnioski, pozwalające mu odzwierciedlić psychiczną stronę tej niezwykłej indywidualności»[19].
Nieco później, kiedy werdykt jury przyznającego nagrodę «Wiadomości Literackich» został ogłoszony oficjalnie, podniosły się głosy krytyki – również wobec stosowania przez Wasiutyńskiego tych właśnie metod, których znajomości krytycy mu odmawiali. Surowo pisał o tym anonimowy recenzent «Ilustrowanego Kuriera Codziennego» (pisma, które wypowiadało się o Koperniku wyłącznie negatywnie):
Ażeby jeszcze bardziej przygwoździć pseudonaukowość p. Wasiutyńskiego, zwrócił się Komitet Astronomów Polskich do prof. Stefana Błachowskiego, kierownika Zakładu Psychologii przy Uniwersytecie Poznańskim, który wydał wielce interesującą ekspertyzę psychologiczną Kopernika, niwecząc «mit» p. Wasiutyńskiego.
Na wstępie prof. Błachowski zauważa: «że około osoby Kopernika utworzył się mit, że przyplątały się do osoby wielkiego astronoma najrozmaitsze typy i typki, ciągnąc z tego zyski materialne, albo chociażby tylko zaspakajając swą próżność, że znaleźli się autorzy, prawiący koszałki–opałki – to chyba nic nadzwyczajnego. Wszak prawie zawsze wielkich ludzi otacza «klika»[20].
Krytycznie do kwestii budowania psychologicznego portretu Mikołaja Kopernika odniósł się też prof. Aleksander Birkenmajer, znakomity znawca literatury kopernikańskiej. Omawiając dość niespójne momentami refleksje Wasiutyńskiego na temat psychiki jego bohatera, Birkenmajer pisze:
Wydaje mi się, że tego rodzaju sprzeczne wypowiedzi są dostatecznym dowodem na to, że zamierzona analiza psychologiczna poszła błędnym torem. Umożliwia ona nie tyle wglądnięcie w psychologię Kopernika, ile rzutuje na papier własną «introspekcję» autora, do czego zresztą p. Wasiutyński poniekąd sam się przyznaje[21].
Birkenmajer miał mieszane uczucia do książki Wasiutyńskiego, bo choć zawierała ona, jego zdaniem, wiele dobrych partii, sama w sobie była dość nierówna:
«Cóż, na zakończenie, powiedzieć o książce jako całości?» – zastanawiał się recenzent – Pytanie kłopotliwe, m.in. dlatego, że nie wiadomo, czy ją oceniać jako utwór beletrystyczny, czy też ją zaliczyć do literatury (w tym czy innym sensie) historycznej. […] Jest to więc książka o swoistej fakturze i strukturze, jakiś mieszaniec, w którego rodowodzie odnajdujemy składniki genetyczne bardzo różnego pochodzenia i bardzo różnej wartości[22].
Podobnie kłopotliwa była dla wielu odbiorców kwestia współpracy Jeremiego Wasiutyńskiego z «sensytywem» Stefanem Ossowieckim. Recenzent «Wiedzy i Życia» określa wykorzystanie seansów z Ossowieckim jako dość niefortunny krok, tłumacząc jednak intencje pisarza:
Autor stara się nam dać pełny, jak gdyby encyklopedyczny obraz wielkiego astronoma, dlatego też nie omieszkał umieścić w przypisach sprawy tak luźno z tematem związanej, jak wrażenia znanego sensytywa inż. Ossowieckiego, odniesione z zetknięcia się z książkami z biblioteki Kopernika. Nie był to ze strony autora krok zbyt fortunny, chociaż Wasiutyński ocenił te doświadczenia z należytą ostrożnością i, jak się wydaje, krytycyzmem[23].
Skorzystanie z pomocy jasnowidza krytykował też Adolf Nowaczyński, jeden z członków jury «Wiadomości Literackich»:
W przypisach na końcu są rzeczy wstydliwe. Jasnowiecki[24] jako autorytet nie kwalifikuje się do dzieła naukowego – eksperymenty z nim są kompromitujące. Ale im bardziej prawdziwy talent się potknie, na tem większą zasługuje pomoc; u Wasiutyńskiego uderza brak orientacji w życiu, umysłowość czysto naukowa, którą specjalnie należy wesprzeć[25].
Józef Wittlin, także członek jury, traktował sprawę jasnowidza dużo mniej krytycznie i zdawał się otwarty na nowe metody:
Ossowiecki w jego książce mnie nie przeraża – może Mickiewicz, gdyby żył, także by wierzył w spirytyzm. Solidność naukowa Wasiutyńskiego uchroni go od wszelkiej przesady w jakimkolwiek kierunku, a w świecie fenomenologii nie ma niemożliwości[26].
Podobnie całą tę kwestię traktował Jan Parandowski, niezwykle Wasiutyńskiemu przychylny i będący inicjatorem napisania przez niego monografii o Koperniku:
Bawi mnie zarzut wiary w Ossowieckiego. Znam dobrze tę sprawę: Wasiutyński jest uczonym niezwykle skrupulatnym, jego metody przyrodnicze stanowią wzór trzeźwości i ostrożności – wizje Osowieckiego są dla niego ciekawostką, nie mógł się oprzeć chęci podzielenia się swojemi wrażeniami z tego eksperymentu[27].
Parandowski wyrażał się o Koperniku Wasiutyńskiego w samych superlatywach. Zachwycony był wnikliwością młodego uczonego, jego intuicją naukową i sumiennymi studiami nad realiami epoki. Parandowski tak wypowiadał się o Koperniku w czasie posiedzenia jury:
Książka Wasiutyńskiego była dla mnie zupełną niespodzianką – zaskoczyła mnie nieoczekiwanem opanowaniem źródeł – potrafił on przełamać najwyższe trudności (trudne teksty staroniemieckie i łacińskie!) z żarliwością uczonego i węchem nieomylnym. Przypisy, o których mówiło się tu z przekąsem, dają wspaniały obraz warsztatu naukowego Wasiutyńskiego, dość wskazać trafne poprawki w lekcjach, przyjmowanych dotąd bezkrytycznie – prawdziwą rozkosz sprawia umiejętność odcyfrowywania enigmatycznych tekstów łacińskich, na każdym kroku występuje doskonała orientacja nawet w rzeczach tak daleko oddalonych od astrofizyki, jak obrazy miast, w których przebywał Kopernik, oparte na sumiennych studiach epoki. Metodę naukową Wasiutyńskiego cechuje subtelność i precyzja[28].
Wielu członków jury «Wiadomości Literackich» nie czuło się kompetentnymi, by oceniać monografię Wasiutyńskiego[29]. Ci, którzy mieli co do dzieła pewne zastrzeżenia, starali się patrzeć na błędy autora z wyrozumiałością, wierząc w talent młodego pisarza, który należało wynagrodzić. Popierał Wasiutyńskiego przede wszystkim Jan Parandowski:
Prof. Krzyżanowski zwrócił uwagę na subtelność Wasiutyńskiego w interpretacji zjawisk, Iwaszkiewicz i Nowaczyński podnieśli śmiałość u badacza. Wasiutyńskiemu grozi zmarnowanie w dzisiejszych warunkach, niedorzeczne ataki na jego książkę mają na celu zwichnąć jego karierę. Ma on jako uczony ważną rolę do spełnienia – musimy pomóc jego przyszłości[30].
Także Adolf Nowaczyński, krytyczny wobec błędów merytorycznych i roli Ossowieckiego, dostrzegał wartości książki Wasiutyńskiego. W czasie obrad stwierdził:
W literaturze kopernikańskiej siedzę od dwudziestu kilku lat, znam wszystkie trudności tego tematu i dlatego z sympatią witam młodego człowieka, który miał śmiałość zajęcia się nim, wydobycia rzeczy paskudnie przemilczanych[31].
Jarosław Iwaszkiewicz dostrzegł w Koperniku wiele defektów. Ale mimo to zalety książki przeważyły w jego opinii nad jej wadami:
[…] tym defektom przeciwstawiać trzeba ogrom dokonanej pracy, wypełnienie dotkliwej luki w piśmiennictwie polskim, odważne postawienie sprawy narodowości Kopernika, otworzenie nowych szerokich perspektyw na Polskę jagiellońską jako na państwo narodowościowe, śmiałe poruszenie problemów, o których się zapomina[32].
W ostatecznym rozrachunku Kopernik – twórca nowego nieba Jeremiego Wasiutyńskiego został uznany przez członków jury za książkę roku 1937 i wyróżniony nagrodą «Wiadomości Literackich» w wysokości 2000 zł[33]. Orzeczenie jury brzmiało:
Jury nagrody «Wiadomości Literackich» wyróżniło dzieło Jeremiego Wasiutyńskiego p.t. Kopernik, uznając w niem najwybitniejszą książkę r. 1937 jako pierwszą naukową monografię Kopernika godną tej wielkiej postaci, monografię dającą znakomity portret autora De revolutionibus, odtwarzającą z doskonałem znawstwem jej epokę, i przez swe zalety literackie podnoszącą wartość rzetelnego, wszechstronnego i nowego opracowania materiałów[34].
Nagrodą czytelników «Wiadomości» wyróżniono
Marysieńkę Sobieską Tadeusza Boya-Żeleńskiego.
Nagroda «Wiadomości
Literackich» przez wielu została przyjęta z wielkim niezadowoleniem. Zwłaszcza
ci, którym nie spodobało się odarcie Kopernika z jego polskości, wypowiadali
się bardzo krytycznie. Wrogo nastawiony do ksiązki Wasiutyńskiego «Ilustrowany
Kurier Codzienny» oddał głos swemu anonimowemu recenzentowi:
Pisaliśmy już na tych łamach o niezrozumiałej wręcz decyzji przyznania nagrody «Wiadomości Literackich» p. Jeremiemu Wasiutyńskiemu za książkę dowodzącą wbrew prawdzie, logice i oczywiście wbrew interesowi narodowemu, iż Kopernik nie był Polakiem.
Gdy tak w Polsce postponuje się w sposób wręcz niewiarygodny pamięć Kopernika i szerzy chaos w umysłach – na Zachodzie, we Francji, opinia publiczna zajmuje się w sposób aprobujący polskością wielkiego uczonego. (…)
A w Polsce… daje się nagrody Jeremiemu Wasiutyńskiemu. Jesteśmy doprawdy narodem, który na przestrzeni wieków niczego się nie nauczył; ani propagandy, ani poczucia miary. «Pięknoduchy» i «abstrakcja» – oto co u nas zawsze w modzie[35].
Z kolei anonimowy dziennikarz «Kuriera Poznańskiego» cytował swego kolegę z «Dziennika Polskiego»:
«Wiadomości Literackie» i jurorzy, którzy przyznali Wasiutyńskiemu nagrodę, zblamowali się w niezwykły sposób. «Wiad. Lit.» dały jeszcze raz dowód, że popierają sprytną blagę i zręcznie pisane nieuctwo. Że p. Wasiutyński nabujał w sprawach trudnych do rozstrzygnięcia – to niedobrze, ale że z Kopernika zrobił prawie Niemca i prawie masona, a Przemyśl znad Sanu wypędził nad Wisłę (bo tak jest w istocie) – to już po prostu skandal[36].
Kolejny, nie mający odwagi podpisać się własnym nazwiskiem krytyk, wypowiedział się na łamach «Ilustrowanego Kuriera Codziennego»:
Powracamy raz jeszcze do pożałowania godnego «naukowego» występu pana Wasiutyńskiego, który niemalże zrobił… prezent Niemcom… z Kopernika[37]. […] Idzie w tym wypadku już nie o sam fakt, który jest niestety nie do odrobienia, lecz jego konsekwencje. Książkowe wydanie pracy Wasiutyńskiego zostało przyjęte przez prasę Trzeciej Rzeszy z entuzjazmem. Oficjalny organ partii rządzącej «Völkischer Beobachter» zamieścił cały felieton poświęcony tej «rewelacyjnej pracy polskiego uczonego», cytując skwapliwie całe ustępy. Tytuł felietonu mówi sam za siebie: Der deutscher Coppernicus – Polnischer Gelehrter mahnt zur Warheit[38].
Jednak sprawa narodowości Mikołaja Kopernika przyjęta została znacznie spokojniej przez tych, którzy pod swoją opinią nie bali się podpisać imieniem i nazwiskiem. Marian Boren w «Nowym Dzienniku» bagatelizował reakcje osób oburzonych «zrzeczeniem się» Kopernika na rzecz Niemców:
[…] zgoła inaczej przedstawia się sprawa rewizjonizmu Wasiutyńskiego, który według przesadzonych głosów części prasy poszedł tak daleko, że miał «odstąpić» Kopernika Niemcom. Oczywiście są to tylko bezpodstawne ataki na dzieło wielkiego wysiłku, oparte na rzetelnych studiach, dążące za wszelką cenę do ukazania prawdziwego życia Kopernika[39].
O tym, jak wielkim wydarzeniem kulturalnym stała się nagrodzona przez «Wiadomości Literackie» książka Wasiutyńskiego, świadczą chociażby anegdoty i rysunki satyryczne, pojawiające w prasie polskiej w 1938 roku. Na łamach «Kuriera Codziennego» można było przeczytać wierszyk autorstwa najprawdopodobniej Mariana Komara zatytułowany Dwa sądy:
«Wiadomości Literackie» obdarzyły nagrodą
Kopernika Wasiutyńskiego, jako że za modą
Idzie, odbrązawia, tchnie
zeń kultura.
A człek pewien mruknął –
Camera
obscura![40]
Z kolei «Szpilki» przytaczały taki komentarz: «Podobno laureat «Wiadomości Literackich» Jeremi Wasiutyński po otrzymaniu nagrody w wysokości 2000 zł zamierza – wzorem Kopernika – napisać rozprawę pt. De moneta»[41].
Marian Komar na łamach «Kuriera Codziennego» raz jeszcze pozwolił sobie zażartować z Wasiutyńskiego, podając anegdotę Rewanż Kopernika:
Mikołaj Kopernik, sławny astronom, bawiąc w Warszawie, zetknął się z Jeremim Wasiutyńskim, autorem jego biografii.
– Pański utwór bardzo mi się podobał – rzekł Kopernik – mam zamiar napisać taki sam o panu.
– Ależ mistrzu! – wyjąkał pobladły Wasiutyński – taki utwór nie licowałby z pańską godnością i szlachetnością![42]
Kopernik – twórca nowego nieba Jeremiego Wasiutyńskiego był (i zapewne nadal pozostanie) książką kontrowersyjną. Można się zgadzać bądź nie z ukazanym w niej wizerunkiem uczonego, można akceptować metody Wasiutyńskiego lub traktować je sceptycznie. Niemniej jest to fascynująca lektura, która odkrywa przed czytelnikiem nie tylko postać niezwykłego astronoma, ale też prezentuje jej równie niezwykłego autora. Tym bardziej cieszyć może fakt, że niebawem wyjdzie drukiem nowe, zrewidowane wydanie Kopernika. Ciekawe, czy i tym razem wywoła taką dyskusję jak prawie 70 lat temu?
PRZYPISY
- [1] Sam Wasiutyński nie lubił używać dwóch pozostałych imion. Odnosił się do tego bardzo sceptycznie: «Ja tych imion nie używam, to norwescy pedanci to wyciągnęli. Mnie to irytuje, to tak, jakbym był jakąś dwupłciową osobą». Por.: A. Sawicka, Jeremi Wasiutyński – polski filozof nad fiordami, «Relacje» (Szwecja) 2003, nr 1/2.
- [2] Większość szczegółów biograficznych podaję za: Norsk biografisk leksikon, red. J.G. Arntzen, K. Helle, t. 9, Oslo 2005, s. 422–23.
- [3] A. Sawicka, Jeremi Wasiutyński, op. cit.
- [4] «Wtedy już uważałem tę książkę za «nie na poziomie». To taka mieszanina. Chodzilo mi o to, żeby mieć z czego żyć. Zadałem sobie trud, żeby napisać coś ciekawego, ale nie była to praca naprawdę twórcza» – por.: ibidem.
- [5] «Odrzuciłem to wszystko, bo już wtenczas wynurzała się we mnie świadomość tego, że w gruncie rzeczy interesuję się nauką, o ile ona przyczynia się do naszego pojęcia o całości. Że żadna nauka jako nauka specjalna nie ma dla mnie znaczenia, że ja nie mogę być profesorem – byłbym pogardzał sobą» (por. ibidem).
- [6] Ibidem.
- [7] J. Wasiutyński, Kopernik – twórca nowego nieba, maszynopis autorski wydania drugiego.
- [8] Ibidem.
- [9] Ibidem.
- [10] Krakowskie pochodzenie Kalendarium Regiomontana udowadnia Wasiutyński w następujący sposób: »~…] okładka Kalendarium jest krakowska i prawie identyczna z okładką woluminu zawierającego Tablice Alfonsa, który Mikołaj nabył w Krakowie w roku 1493 lub 1494 (różnica polega prawie wyłącznie na tym, że zamiast orłów są w narożnikach chusty Weroniki). W tym samym czasie musiało być kupione Kalendarium, bo zawiera ono efemerydy od początku roku 1492, a wyszło spod prasy w Augsburgu dnia 7 czerwca 1492» – ibidem.
- [11] Oto niektóre z przepisów medycznych Kopernika: «W Chirurgii Piotra de Largelata zanotował np.: «Sok z gałki dębowej pomaga na fistułę i wrzody, jeżeli nim obmywać», «żywicę drzewa owocowego trzykrotnie zagotuj w piwie i pij przy jedzeniu, pomaga przeciw podagrze». A dalej: «Dobre przeciw paraliżowi ciała: weź szałwię, rut, stroju bobrowego, ugotuj w winie i daj do picia». «Przeciw kolce i bólom kiszek weź sole susquiami, ocet i mąkę, zmieszaj i przyłóż do miejsca bolącego». «Przeciw biegunce: weź dosyć proszku z goździków, wsyp do ciepłego czerwonego wina, pij na (noc) jeden łyk i rano». «Przeciw zarazie: weź drachmę kamfory, ½ drachmy dyptanu, 4 drachmy białego cukru, zrób proszek, który po zarażeniu trzeba przyjmować przed wypróżnieniem, z dobrym winem na wagę dukata. Powoduje poty i leczy»» – ibidem.
- [12] Ibidem.
- [13] Ibidem.
- [14] Stef. Gl., Książki nadesłane, «Wiedza i Życie», kwiecień 1938.
- [15] «Przytaczając poniżej […] protokóły doświadczeń z Ossowieckim, które dotyczyły Kopernika, nie zamierzam bynajmniej nikogo przekonywać, że materiały te mają sens prawdziwościowy niezależny od skądinąd znanych materiałów historycznych. Niepodobna w nich nakreślić ostrej linii granicznej między tym, co należałoby nazwać czystą wizją paranormalną, a tym, co może być produktem normalnej, choć niezwykłej działalności wyobraźni i intelektu sensytywa. Czytelnikom, którzy nie mają doświadczeń na tym polu, proponuję, by traktowali poniższe relacje jako mniej lub więcej wnikliwe domysły i fantazje, oparte na nieznanych źródłach informacji, a nadające się do tego, by w mniej lub więcej prawdopodobny sposób skonkretyzować nasze wyobrażenia o niektórych stadiach życia Kopernika». J. Wasiutyński, Kopernik… (maszynopis).
- [16] «Trzeba więc sobie powiedzieć, że niezrozumiałość jakiegoś aspektu rzeczywistości jest wprawdzie irytująca i nawet niepokojąca, ale że każdy, kto ma rzetelne aspiracje poznawcze, musi ją umieć znosić. Historia nie dba o uczonych z gatunku owych padewskich filozofów scholastycznych, którzy nie chcieli patrzeć przez lunetę Galileusza, bo to, co przez nią było widoczne, przeczyło zasadom Arystotelesa. Nie należy się także zrażać tym, że zjawiska parapsychiczne tak często wydają się czymś marginesowym, nieważnym, nawet śmiesznym. Dwa tysiące lat temu, a nawet i znacznie później jeszcze, także i elektryczne zjawiska były na ogół czymś zgoła trywialnym. Bursztynem można się było bawić, ale któż by był w stanie na nim oprzeć cały pogląd na świat!» – ibidem.
- [17] H. Domiński, Kopernik twórca nowego nieba, 12.02.1938 (recenzja pochodzi z prywatnego archiwum wycinków prasowych Jeremiego Wasiutyńskiego. Jest, niestety, opatrzona jedynie datą, brak na niej informacji o źródle).
- [18] Stef. Gl., Książki, op. cit.
- [19] M. Boren, Źyzvot Mikołaja Miedziąpisanego, «Nowy Dziennik», 26.02.1938.
- [20] Tak to bywa, gdy szewc nie pilnuje swego kopyta. Profesor Stefan Błachowski odpiera niedojrzałe zarzuty o patologicznych cechach Kopernika, «Ilustrowany Kurier Codzienny», 15.12.1937 (nr 346).
- [21] A. Birkenmajer, Książka o Mikołaja Koperniku, «Kuryer Literacko-Naukowy» 14.03.1938.
- [22] Ibidem.
- [23] Stef. Gl., Książki, op. cit.
- [24] Nowaczyński mylnie podaje nazwisko Ossowieckiego.
- [25]Sprawozdanie z obrad jury nagrody «WL», «Wiadomości Literackie» nr 11 (750), 13.03.1938.
- [26] Ibidem.
- [27] Ibidem.
- [28] Ibidem.
- [29] Oto wypowiedzi kilkorga z nich. Maria Dąbrowska: «Kopernik Wasiutyńskiego jest na pewno znakomitym dziełem – dla mnie osobiście niezmiernie interesujący – bardzo też potrzebny, bo my dla kultu i pamięci Kopernika nie zrobiliśmy przecież prawie nic. Uważam jednak, że jako jury literackie nie mamy dostatecznej kompetencji do osądzania takiego dzieła». Maria Kuncewiczowa: «Książki Wasiutyńskiego o Koperniku, napisanej z wielkim talentem, nie podjęłabym się oceniać ze względu na brak potrzebnej tu erudycji». Antoni Słonimski: «Książka Wasiutyńskiego wypełniła rzeczywiście bardzo istotną lukę, ale żaden z nas nie jest astrofizykiem, aby wartość tej książki umieć naprawdę ocenić, a jej walory literackie nie są przekonywające, materiały nie są przetworzone dość indywidualnie». Józef Wittlin: «Nie czuję się dostatecznie kompetentny, aby w pełni ocenić monumentalne dzieło Wasiutyńskiego» – ibidem.
- [30] Ibidem.
- [31] Ibidem.
- [32] Ibidem.
- [33] Członkowie jury mieli podać kandydatury trzech książek odpowiednio na miejscu pierwszym, drugim i trzecim. Wyniki głosowania były następujące. Na miejscu pierwszym książkę Wasiutyńskiego umieścili: Aleksander Bruckner, Jan Parandowski i Julian Tuwim (Bruckner i Tuwim podali Kopernika jaka jedynego kandydata), na drugim: Maria Dąbrowska, Paweł Hulka-Laskowski, Adolf Nowaczyński, na trzecim: Jarosław Iwaszkiewicz i Julian Krzyżanowski. Na Kopernika nie głosowali: Kaziemiera Iłłakowiczówna, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Maria Kuncewiczowa, Antoni Słonimski, Józef Wittlin.
- [34] Ibidem.
- [35] W Polsce robi się z Kopernika Niemca, a Francja czci go jako chlubę Polski, «Ilustrowany Kurier Codzienny», 3.03.1938.
- [36]Nagrodzona książka czy nagrodzony skandal? «Kurier Poznański», 3.04.1938.
- [37] niem. Kopernik Niemcem – polski uczony przypomina prawdę.
- [38] mr, «Kopernik Niemcem – Kraków i Toruń miastami poniemieckimi». Jakie echa za granicą wywołała skandaliczna książka p. Wasiutyńskiego (Gdy Polak dostarcza broni propagandzie niemieckiej …), «Ilustrowany Kurier Codzienny», 17.01.1938.
- [39] M. Boren, Żywot …
- [40] MKOM [Marian Komar?], Igraszki, «Kurier Codzienny», 7.03.1938.
- [41] «Szpilki», 20.03.1938.
- [42] M. Komar, Remont anegdoty, «Kurier Codzienny», 16.05.1938.